piątek, września 14, 2007

Soulshit recenzuje: Me'Shell NdegéOcello - The World Has Made Me The Man Of My Dreams



Nowy album Me'Shell NdegéOcello o bardzo rozbudowanym, poetyckim tytule The World Has Made Me The Man Of My Dreams bije na głowę wiele albumów z metką soul/funk wydanych w tym roku. Jedyna w swoim rodzaju, multiinstrumetalistka, wokalistka, producentka. Jej najnowszy album (7 z kolei?) to połączenie muzyki soul, czy funk z rockowym brzmieniem. Genialny Sloganeer, z zaangażowanym tekstem, bez zaowalowania opowiada o obłudzie, zakłamaniu, religii. Mocny początek. Rozbrajaja mnie perkusja i gitarowe riffy. Meshell opowiada o drodze do raju. Ona robi to w niepowtarzalny sposób. Kolejny utwór Evolution spokojnie mógłby znaleźć się na jej poprzednim wydawnictwie solowym Comfort Woman z 2003 roku, klimaty dubowe, wyrazista gitara basowa, kojący wokal. Kolejne mistyczne wyznania czarnoskórej artystki. Lovely Lovely utrymany jest w podbnych klimatach muzycznych. Kto dzisiaj nagrywa taki soul? Elliptical niesie kolejne mesjanistyczne wersety Meshell. Mam wrażenie przestrzenności tej muzyki, jest dla mnie wielowarstwowa i głęboka. Gitarowe Shirk to ukłon w stronę genialnego Bitter z 1999. Słychać inspirację Afryką. Bardzo subtelnie, nastrojowo, piękne. Article 3 kontynuuje wątek plemienny, tudzież ludyczny. Trochę nie rozumiem tego utworu, w szczególności wersów o uwielbieniu kreacji. Michelle Johnson to jeden z głównych gwoździ programu na The World Has Made Me The Man Of My Dreams. Bardzo podoba mi się przesłanie, które niesie ten kawałek. Dawno nie słyszałem tak prawdziwych wypowiedzi w muzyce, muzycznie Meshell sięga do ostrzejszych brzmień, gitara, perkusja... by w końcówce utworu wprowadzić nas w 4 wymiar dźwięku... Krótkie Headline, ale i treściwe. Muzycznie robi się bardzo ciekawie, powiedziałbym, że garażowo i mrocznie. Solomon to kawałek z pozytywnym przesłaniem o macierzyństwie, bez żenady, szczerze. Meshell dedykuje ten utwór swojemu synowi, nie bez znaczenia pozostaje fakt, że wychowuje dziecko w związku homoseksualnym. Piękna kołysanka. Gorzkie Relief (A Stripper Classic) to mój ulbuiony moment na płycie. Utwór bardzo gorzki, przejmujący, chwyta. Meshell wydaje się być pogodzona ze sobą, nie kąsi jadem, brzmi wiarygodnie i do bólu szczerze. Bonusowy A Different Girl (Every Night) to godny nastepca swojego poprzednika. Świetna aranżacja, przypomina mi pewien utwór z płyty Hird - Moving On.
Podsumowując, The World Has Made Me The Man Of My Dreams nie zaskakuje. Kolejna świetna płyta Meshell. Artystka powraca w mroczniejszym wydaniu. Płyta bardzo spójna, klei się w porządną całość. Perfekcyjna aranżacja (z tego powodu opóźniono wydanie LP o kilka miesięcy). Polecam fanom dobrej muzyki. Gorąco.

Brak komentarzy: